Szedł zboczem autostrady czekając aż ktoś z łaski swej da mu zarobić. Zmarzł i chyba serio się rozchoruje. A jeśli się rozchoruje to nie będzie zarabiał, a jak nie będzie zarabiał to będzie miał wielki, wielki problem z szefem, który jest dość pazerną świnią. Patrzył to w niebo to na drogę uważając przy tym by go nic nie rozjechało, bo w sumie musi się jutro stawić o 12 na hali zwarty i gotowy na spędzenie z Hirokim następnego dnia. Właściwie to sam nie wiedział czemu aż tak mu na tym zależało, no ale pierwszy raz miał kogoś kto go...chyba polubił. Jednak nie może mu powiedzieć czym się zajmuje, ani nic z tych rzeczy. O nie... Jakaś ciężarówka śmignęła tuż obok Kei'a robiąc nieco więcej wiatru niż powinna przez co chłopak musiał uważać by czasem mu się kiecka nie podwinęła. Miał już dość. Serdecznie dość. Był przeziębiony i w ogóle. Kichnął. Otarł nos i stanął w miejscu stwierdzając że jak dalej pójdzie przed siebie to dotrze do innego stanu. Stał tak tylko chwilę, bo niedługo zatrzymał się jakiś młody chłopak w czerwonym sportowym samochodzie. Dach auta podniósł się automatycznie z charakterystycznym dźwiękiem. Kei podszedł do samochodu i oparł się o drzwi od strony kierowcy - Co mogę dziś dla ciebie zrobić? - spytał cicho Kei przysuwając usta bliżej twarzy tamtego i lekko muskając wargami jego policzek. Właściciel wozu miał może z dwadzieścia lat, bo na więcej nie wyglądał. Przełknął ślinę i zlustrował Kei'a.
- Jesteś facetem? - spytał z nutką zdziwienia i ciekawości w głosie.
- Jakieś parę metrów dalej powinny stać cycate blondyny - mruknął Kei i odepchnął się od auta.
Odwrócił się na pięcie i już chciał odejść, gdy tamten złapał go za rękę i zatrzymał tym samym.
- Nie, nie, zostań, to... tylko... ja...
- Oł... - Kei spojrzał na tamtego i oblizał seksownie usta - początkujący?
Chwilę potem kei siedział już na siedzeniu pasażera luksusowego, szybkiego, sportowego auta, a parę sekund wcześniej zniknął w oddali razem z właścicielem maszyny.
<z tematu>